ďťż

But I still search for Your sweet lips...

Witam,

To mój pierwszy post na tym forum. Posiadam dwie urocze samiczki już od niemal roku i sądzę że jest im u mnie dobrze (chociaż zakupiłem je nieświadomie, to postudiowawszy internety myślę że zdołałem stworzyć im w miarę przyjemne środowisko), jednak mam kilka pytań.

1) Najpierw, oczywiście nieświadomie, kupiłem sobie w zoologicznym jedną koszatniczkę (która w sklepie też siedziała sama w terrarium). Szybko doczytałem że konieczna będzie druga i zacząłem się rozglądać za adopcją - potrwało to kilka tygodni, przez które Pasza była ze mną sam na sam i oswoiła mi się wtedy całkiem zgrabnie, owszem, była czasem samotna i piszczała, ale jakoś przeżyliśmy ten okres. Po tym czasie udało mi się zaadaptować Kasię, bez świadomości o oswajaniu ich ze sobą po prostu wpuściłem ją do klatki - na szczęście zaakceptowały się niemal bez spin. W każdym razie moim problemem jest wyraźna do dziś różnica w oswojeniu obu koszy - podczas gdy Pasza nie boi się mnie zupełnie i śmiało bawi się ze mną (ale nie jest jeszcze całkowicie oswojona) to Kasia jest nieufna i często zdarza się, że ucieka na sam mój widok. Obu koszom daję z ręki smakołyki i nie szczędzę zabiegów mających na celu oswojenie, ale z Kasią idzie bardzo ciężko. Co prawda zdarza się, że przyjdzie do mnie sama, chętnie też je mi z ręki i wchodzi na nią (na plecy i głowę też potrafi wejść), ale w porównaniu z Paszą zdarza się to znacznie rzadziej.
Wbiłem jej raz do głowy traumę - uciekła mi niespodzianie z klatki w nocy i ja, durny facet, zamiast spróbować sposobu po prostu ganiałem ją po mieszkaniu dobre 20 minut, przy czym na koniec złapałem ją nagą ręką i wrzuciłem do klatki nie bacząc na ugryzienia - naliczyłem ich potem na łapsku chyba z pięć. Przestraszyła się wtedy bardzo - co prawda po kilku dniach wróciła do swojej normy, czyli zachowania w miarę przyjacielskiego, ale z rezerwą - jednak chciałbym to przełamać (widzę że mi to pamięta) czy mogę coś z tym zrobić?

2) Zdarza się czasem (rzadko), że nagle - ni stąd ni zowąd, bez żadnej zmiany w otoczeniu - jedna z koszy (obu się to zdarza) zaczyna głośno piszczeć, niemal nieprzerwanie. Po kilku minutach przestaje - drugi kosz często ją wtedy przytula - ale ja zawsze stoję wtedy drapiąc się po głowie i nie wiem o co chodzi. Ma ktoś jakieś pomysły?

Podobnie zdarza się - bardzo rzadko - że gdy wchodzę do pokoju, jedna reaguje na mój widok bardzo nerwowo, np. zaczyna panicznie biegać po klatce piszcząc głośno i chowa się gdzieś, po czym po kilku minutach nagle znów zachowuje się normalnie. Najczęściej jest to Kasia, ale z racji ich podobieństwa - nie jestem w stanie stwierdzić tego z całą pewnością. Czy to normalne zachowanie? Wygląda to tak, jakby z jakiegoś powodu nagle sobie coś przypominała i na kilka chwil zaczynała panicznie bać się człowieka. Nie mogłem tego wywołać opisaną wcześniej gonitwą po mieszkaniu - bo zdarzało się też wcześniej.

Jak pisałem wcześniej, poza takimi rzadkimi przypadkami oba kosze są mnie ciekawe, bawią się ze mną, jedzą mi z ręki, nie boją się, gdy są brane na ręce, a gdy je wypuszczam, bez strachu włażą mi na kolana, utrudniają pracę poprzez skakanie na klawiaturę lub badają ząbkami smak mojej garderoby i palców. Czy takie rzadkie ataki "paniki" są normalne? Może to źle interpretuję?

3) Niejednokrotnie wyczytałem tutaj, że karma Vitapolu jest zła. Dlaczego? Próbowałem też kilku innych (nazw już nie pamiętam), ale tę moje kosze lubią najbardziej.

Ponadto, jak bardzo szkodliwy może być dla koszy nadmiar np. słonecznika albo pestek z dyni? I właściwie od kiedy jest to "nadmiar"? Pytam, bo chociaż osobiście bardzo przestrzegam zasad karmienia koszatniczek, to nie jestem w stanie przekonać do tego mojej rodziny, której zwierzęta bardzo przypadły do gustu i przy każdych (częstych) oględzinach mają w zwyczaju niemal zasypywać je przysmakami, mimo mojego zgrzytania zębami.

Co dodatkowo ma taki uboczny skutek, że kosze, słysząc regularnie jak strofuję matkę coby nie dawała im tylu pestek, a potem pod moją nieobecność dostając od niej smakołyki, zaczęły lubić ją bardziej niż mnie

4) Moje kosze, a zwłaszcza Kasia, uwielbiają gryźć plastik. Czy mogę je jakoś tego oduczyć? Co prawda nie gryzą samej kuwety (jest bardzo twarda), ale każdy przedmiot wykonany z miękkiego plastiku którego zdołają dosięgnąć zostaje skazany na zniszczenie. Są w tym tak zaawansowane, że gdy im raz kupiłem wapno z takim miękkim plastikowym haczykiem, to wygryzły je tylko na tyle, coby wydostać ten haczyk, a całkiem sporą resztę kostki która została całkowicie olały. Aż w końcu musiałem ją po prostu wyrzucić.

Ach - dlaczego smakowe kostki są złe? Raz kupiłem im jedną o smaku popkornu i tak ją polubiły, że zjadły całą w jedną noc. Oczywiście po wyczytaniu że są niedobre nigdy więcej tego nie zrobię, ale chciałbym usłyszeć dlaczego

Kilka razy zdołały się też dorwać do czegoś plastikowego/gumowego (jak np. izolacja kabla, który ktoś z domowników "rozsądnie" narzucił na klatkę) i ogryźć to dosyć dokumentnie zanim zdołałem je powstrzymać. Na razie nie wykazują żadnych przejawów zatrucia/krwotoku w wyniku przebicia odłamkiem układu pokarmowego/czy co tylko może im zrobić plastik, a ostatnie takie wydarzenie miało miejsce dosyć dawno temu.

Czy powinienem się bać? W jaki sposób rozpoznać, że koszatniczkę trzeba natychmiast ratować?

Dziękuję za ewentualne odpowiedzi i pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalia97.keep.pl
  •