ďťż

But I still search for Your sweet lips...

8. Leanne
Miasto Upadłych Aniołów

Uczciwie przyznam,że bardzo trudno mi napisać recenzję książki, która wywołała we mnie tak wiele emocji-od żalu, przez gniew, kończąc na irrarcjonalnej radości. Spróbuję jednak, bo w końcu... nie mam nic do stracenia,prawda?

Miasto Upadłych Aniołów, nie jest pierwszą książką Cassandry Clare. Odniosła ona wcześniej, spektakularny sukces Trylogią Dary Anioła,a później jeszcze kolejną serią, nawiązującej bezpośrednio do historii o Nocnych Łowcach- Diabelskie Maszyny.Z początku, Dary Anioła miały Trylogią pozostać i pomimo spekulacji na temat kolejnych części, w duchu cieszyłam się,że to już koniec. Autorka całkiem zgrabnie, wybrnęła z niewyjaśnionych spraw, zarazem pozostawiając otwarte zakończenie. To co, będzie działo się dalej, zależało tylko od naszej wyobraźni i fantazji.Potem, potwierdziły się informacje, o IV części Darów, a ja zachodziłam w głowę, o czym Cassandra może jeszcze napisać.Przecież, zakończyła się wojna, Jace i Clary są razem, ogólna sielanka, słodkie zakończenie, które w niektórych przypadkach jest przez mnie ubóstwiane, w innych szczerze znienawidzone. Gdy sięgnęłam, po Miasto Upadłych Aniołów , uświadomiłam sobie,jak bardzo się myliłam. Cassandra, może napisać bardzo dużo.

Podchodząc, do książki, miałam mieszane uczucia, bo spotykałam się z niezbyt pochlebnymi opiniami. Książka stała na półce, a ja bałam się,że mnie rozczaruje. Teraz, jestem dzień po lekturze i z całą mocą mogę stwierdzić,że P. Clare podołała zadaniu. Miasto Upadłych Aniołów jest niesamowite.

Wojna się skończyła i szesnastoletnia Clarissa Fray, wraca z powrotem do domu, razem z matką Jocelyn i jej narzeczonym- wilkołakiem, Lucianem Graymarkiem. Jace Lighhtwood, może być w końcu nazywany jej chłopakiem.Magnus Bane i Alec, przybrany brat Jace'a, -moja ulubiona para, również mogą być razem. Simon zostaje zaakceptowany przez najbliższe otoczenie Nocnych Łowców. Z powodzeniem korzysta z faktu,że stał się wampirem, oczarowując dwie niesamowite dziewczyny- Isabelle, Nocną Łowczynię oraz Maię, likantropkę.Zostają zawarte nowe sojusze i Porozumienia,między Podziemnymi, a Nefillim. Panuje względny spokój. Co może być nie tak?

Okazuje się jednak,że spokój i radość, w świecie Clary, to jedynie pozory.Znowu zaczynają się kłopoty. Poczynając, od takich, z którymi zmaga się wiele młodych dziewczyn; jak fakt,że Jocelyn nie jest zachwycona faktem,iż jej córka umawia się z synem Valentina Morgenstern, jednego z największych wrogów Clave, w historii., kończąc na wspomnianych w opisie- zdradzie i zemście. Główna bohaterka,nawet nie spodziewa się, jak straszna okaże się być zemsta i gniew,odwiecznego wroga Nocnych Łowców, pozostającego w ukryciu.A to dopiero początek...

Uwielbiam Cassandrę Clare. Naprawdę. Stworzyła wspaniały świat i wykreowała cudownych literakich mężczyzn, którzy będą moimi wyśnionymi ideałami, wspominanymi z sentymentem, już zawsze. A jednak, jest coś czego nie mogę P. Clare wybaczyć. Nie daje, ona spokoju jednemu z czołowych bohaterów-Jace'owi Lightwoodowi.W poprzednich trzech częściach, Darów, chłopak zmagał się z wieloma przeciwnościami losu; okrutną prawdą, o swoim pochodzeniu,zakazaną miłością, w końcu wojną, która jest wpisana w życie Nocnego Łowcy,więc powinna okazać się najmniejszym problemem.W czwartej części, Jace'a dręczą nowe zmartwienia, z którymi nie umie sobie poradzić więc ucieka. Ucieka przed wszystkimi, którzy chcą mu pomóc, z Clary na czele tej listy.
O tym, co naprawdę działo się z chłopakiem Clary, dowiadujemy się dopiero w końcówce książki, a jest to rzecz tak niesamowita i nieprawdopodobna,że chyba nawet nie wypada o niej wspominać, mogę jedynie zachęcić do sięgnięcia po tę powieść. Brakowało mi w tej części, tego zwykłego, dowcipnego, sarkastycznego Jace'a. Miałam wrażenie,że zatracił niemal całkowicie swój charakter i staje się umęczonym wrakiem człowieka. Kiedy dowiedziałam się, co było powodem jego zachowania, starałam się go zrozumieć, ale naprawdę żałowałam,że Autorka nie podarowała mu choć kilku radosnych chwil.

Clary lubiłam od zawsze, ale w tej części, zaczęłam darzyć ją naprawdę dużą sympatią. Przypuszczam,że to fakt rozpoczęcia szkolenia Nocnego Łowcy,bo dotychczas zawsze mimo woli, kojarzyła mi się z Przyziemną, którą przecież nie była.W Mieście Upadłych Aniołów, było według mnie, stanowczo za mało Aleca i Magnusa. Te nieliczne z sceny, z udziałem ich obydwu czytałam kilka razy, bo byłam nimi szczerze zachwycona.Kiedy przeczytałam,że wyruszli w romantyczną podróż po świecie, miałam ochotę, biegnąć za nimi i błagać by zabrali mnie ze sobą, albo chociaż przysyłali zdjęcia.

Wątek wampirzycy Camille, okazał się być ciekawy. Jako,że znam tę postać z Mechanicznego Anioła, odnosiłam się do niej z pewną rezerwą, ale i sympatią, dlatego zszokowały mnie ujawnione fakty, dotyczące jej życia. Zazdrość Aleca, (tutaj, nie będę się rozpisywać, bo ujawniłabym dosyć istotne fakty, nie tylko Miasta Upadłych Aniołów,ale i Mechanicznego Anioła) była nie tylko przezabawna, ale również ciepła i wprost przewybornie urocza.Do pozostałych bohaterów,odnoszę się również z sympatią,bądź też nienawiścią, a czasem tlą się we mnie obydwa tak różne uczucia. Nie wszyscy bohaterowie są, głęboko złożonymi, wspaniałymi postaciami, ale nie oczekujmy cudów. Ci którzy powinni być, są wręcz genialni, a ci mniej istotni, to jedynie postacie poboczne. Nie muszą być zbudowane i złożone.

Miło zaskoczył mnie Simon, bowiem wcześniej szczerze go nie cierpiałam.Wydawał mi się, nazbyt nachalny i po prostu irytujący. Nie wiem, czy jego wampirze wdzięki, podziałały i na mnie, ale bez wątpienia, teraz coś w sobie ma. I chyba jestem w stanie, zrozumieć Izzy i Maię.Lewis, stał się dojrzalszy, a wcześniej był uposobieniem stereotypowego chudego,nieśmiałego chłopaka, w okularach. Naprawdę, teraz zalicza się, może nie do ulubionych, ale do lubianych przeze mnie postaci.

Końcowe wydarzenia, niejednokrotnie wprawiły mnie w osłupienie. W poprzedniej części, miały miejsce takie wydarzenia, co do których szczęśliwego zakończenia byłam całkowicie pewna. Tutaj, przez cały czas Czytelnikowi towarzyszył, niepokój, strach, tajemnice. Z chęcią napisałabym jeszcze bardzo wiele, na temat tej książki, ale wiem po sobie, jak ciężko czyta się czasem długie recenzje. Dlatego, poprzestanę na tym i mój elaborat zachwytów, zakończę jednym krótkim zdaniem: Miasto Upadłych Aniołów jest genialne.

9. Cassin'89
Czerwień Rubinu

Czas czerwonego rubinu

Chmury spowijają wieczorne niebo. To ostatnie co widzę. Potem już tylko wszystko się rozmywa. Zamykam oczy i wstrzymuję oddech. Tracę równowagę aż kolanami dotykam lodowatego marmuru. Przez powieki czują padające na moją twarz słońce. Gwałtownie otwieram oczy. Tutaj dzień jeszcze się nie skończył.
Przechodnie patrzą na mnie bardziej zaciekawieni, niż z chęcią udzielenia pomocy. Z ich oczu wyczytać można jedno zadanie.
Ty tutaj nie pasujesz.
Ja i tak już to wiem.
To to samo miejsce, ale inny czas.
Zupełnie inny. O co najmniej jakieś sto lat.
Nie jestem na to przygotowana. Nikt mi nie powiedział, co mam w takiej sytuacji zrobić. To nigdy nie miałam być ja.
Czas jednak sam wybiera sobie uczniów.

Współczesny Londyn. Gwendolyn mieszka wraz z swoją dość liczną i jednocześnie zwariowaną rodziną. Jej matka i rodzeństwo jedynie korzystają z dłużej gościny. Jej babka oraz rodzina kuzynki skrywa pewną tajemnicę. Wśród tej linii drzewa genealogicznego pojawia się gen, który umożliwia osobie nim obdarzonej podróżowanie w czasie.
Gwen nie odgrywa żadnej ważnej roli, a mnożące się tajemnice tylko ją denerwują. Wszyscy kryją prawdę za uśmiechem, czasami pełnym litościwym i pogardy.
Inaczej jest z jej kuzynką Charlottą. To na niej skupia się uwaga całej rodziny, a także wielu innych osób zajmujących się sprawą. Dziewczyna jest chodzącym ideałem. Od dziecka szkolona w lekcjach fechtunku, tańca, języków obcych i historii.
Przy każdym ,nawet najmniejszym, bólu głowy lub mdłościach cała rodzina znajduje się w stanie najwyższej gotowości.
To wtedy ma nastąpić pierwszy niekontrolowany przeskok w czasie.
Alarm za każdym jednak razem okazuje się fałszywy.
Bowiem nie jej kuzynce jest pisane takie przeznaczenie, ponieważ to Gwendolyn dokonuje jako pierwsza przeskoku w czasie.
Na jest na niego kompletnie przygotowana. Nikt nie wie gdzie jest ani co się stało.
Gdy po prawdziwych chwilach grozy udaje jej się powrócić, okazuje się, że tutaj we własnym domu nikt nie udzieli jej upragnionej pomocy.
Dawno temu dziewczyna musiała wytłumaczyć, dlaczego tak często rozmawia sama z sobą.
Wszyscy zarzucili jej kłamstwo, gdy powiedziała, że rozmawia z duchami. Nikt nie może potwierdzić tego, że naprawdę je widzi.
Tak samo jak i teraz nikt nie uwierzy jej, że to ona dokonała czegoś takiego jak przeskok w czasie. Wszyscy zarzucą jej zawiść wobec kuzynki i wytłumaczą zachowanie jedynie chęcią znalezienia się w centrum uwagi. Znikąd pomocy.
A kolejny przeskok może być tragicznym.
I już ostatnim w życiu dziewczyny.

Elementy dobrego thrillera, zdarzeń z pogranicza science fiction a do tego doprawione dawką niesamowitego poczucia humoru. Historia, która wciągnie nas już od pierwszy stron. Odkrywanie tajemnicy przeszłości, nie tylko zapisanych w starych kronikach czy dostępnych za pomocą wizji, ale takich w którym można się znaleźć osobiście i ich doświadczyć. Wystarczy jedne kontrolowany przeskok w czasie aby poradzić się w pewnej ważnej sprawie twojego prapradziadka.
Trylogia czasu to nie tylko podróż przez minione epoki. To każde historia o poczuciu przynależności, a także o tym, że to czasem los wybiera za nas ścieżkę jaką mamy w życiu podążać.
Bardzo subtelny i niesamowicie zabawy wątek romantyczny, który nie przesłania akcji, a jedynie idealnie ją dopełnia.
Sposób w jaki autorka prowadzi czytelnika przez historię rodów obdarzonych tym niezwykłym darem jest niezaprzeczalnie perfekcyjny.
Każda strona kipi akcją, że aż nie sposób przewidzieć co też czeka Cię już na następnej stronie.
Niesamowicie obiecujący początek trylogii, którą pochłonęłam w zaledwie jeden wieczór( i troszkę nocy).
Gdy zaczniesz czytać to nie sposób już jej odłożyć.
Pozostaje mi jeszcze tylko pochwalić polskie wydanie książki, zarówno pod względem przekładu jak i przepięknej okładki.
Nie mogę doczekać się następnego tomu !

Przenieś się z bohaterami razem w czasie do epoki rokoko lub na ulice Londynu, którymi pasażerowie po raz pierwszy rozkoszować się będą jazdą automobilem.
Spróbuj rozwiązać tajemnice dwanaściorga podróżników w czasie i znaczenia kamieni szlachetnych, jakie każdemu z nich przypisano.
Jaką przeszłość a także i przyszłość skryła się w czerwonym blasku rubinu ?

Moja ocena : 10 /10

Jeśli mam do czegoś ją porównać to chyba tylko do "Żelaznego Króla" (jeśli chodzi o akcje) oraz do Darów Anioła (organizacja, instytucje ale też i akcja).

Były dialogi przy których mało brakowało a oplułabym książkę - i to nie raz.
Bardzo przypadła mi do gustu zarówno główna bohaterka jak i jej najbliższa przyjaciółka a nawet ten drugi tajemniczy podróżnik czasu starszy od Gwen. Ich zachowanie wobec siebie jak i dialogi były kapitalne XD
Nie mogę powiedzieć, że jakiegoś bohatera specjalnie nie polubiłam, bo wszyscy zostali bardzo realistycznie przedstawieni a każdy z nich czymś mnie ujął.

10. kada113
Błękitnokrwiści

Schuyler Van Allen jest zwykłą nastolatką z Nowego Jorku. Na co dzień uczęszcza do elitarnej szkoły Duschesne ze względu na pochodzenie, choć jej rodzina już dawno straciła część majątku. Pewnego dnia jedna z uczennic zostaje znaleziona martwa. Powodem były narkotyki, choć nie wiadomo czemu, brat "królowej korytarzy" Mimi Force, Jack, informuje Schuyler, że dziewczyna została zamordowana. Czyżby sobie z niej żartował? Panna Van Allen dostaje zaproszenie na spotkanie Komitetu, i choć tak naprawdę nie chce tam iść, to nie ma wyboru. Podczas spotkania dowiaduje się iż jest jedną z Błękitnokrwistych, nieśmiertelną wampirzycą. Na teoretycznie niezniszczalnych czyha niebezpieczeństwo, o którym Komitet nie zamierza informować.

Autorka wykreowała całkiem ciekawy świat wampirów, chociaż ja raczej nazwałabym ich nieśmiertelnymi duszami, bowiem ich żywot składa się z cykli. Błękitnokrwiści rodzą się, dojrzewają, a następnie umierają, by znów się narodzić, choć jak zapewne się domyślacie, są wyjątki. Bardzo ciekawe jest to, że błękitna krew budzi się w nich dopiero w okresie późnego dojrzewania, chociaż to całkiem zrozumiałe, bo ciężko wyobrazić sobie niemowlę gryzące człowieka, by wyssać z niego krew. Weźmy pod uwagę, że niemowlęta nie posiadają zębów, więc dziwny byłby to widok gdyby posiadały wampirze kły.

Miejscem akcji jest Nowy Jork, dzięki czemu łatwiej sobie wyobrazić sytuację wampirów. Autorka jednak popełnia wciąż jeden, ten sam błąd. Przy opisach miejsc i ubrań używa nazw ulic, lub wymienia znane marki, o których przeciętny czytelnik z Europy, bądź z innej części Ameryki nie ma zielonego pojęcia. Nie wiem, jak wyglądają buty od Prady, albo płaszcz Dolce&Gabbana, i po tej lekturze raczej się tego nie dowiedziałam.

Książka napisana jest dość prostym, zrozumiałym językiem, o ile się wie, jak wyglądają spodnie Burberry i inne pierdółki, lub nie zwraca się na to uwagi. Akcja toczy się w miarę szybko, chociaż historia początkowo przynudza. Autorka nie napracowała się zbyt nad bohaterami, chociaż żadne z nich nie jest Mary Sue w przebraniu. "Uczucie" między Schuyler a Jackiem było równie przewidywalne jak to, że o godz. 19 na TVN'ie będą jutro "Fakty". Autorka jednak nie zrobiła z tego miłości rodem ze "Zmierzchu".

Nie mam zbyt dobrych wrażeń po przeczytaniu tej książki, chociaż "zła" to zbyt mocne określenie. Po następny tom sięgnę z czystej ciekawości. Powieść mogę polecić wszystkim miłośnikom "Plotkary", którzy mają ochotę na coś "wampirzego", lecz od dzieła nie oczekują zbyt wiele, bo jednak "Błękitnokrwiści" głębszą lekturą nie są.

11. Charlotte12
Obudzić szczęście

„Obudź się, życie czeka”
Już jakiś czas temu pochłonął mnie świat paranormal romance i coraz ciężej było mi czytać książki innego gatunku, także samo powracanie do codzienności bolało. Zastanawiałam się, czy trafię na pozycję, która trafi do mnie niepowtarzalny sposób. W mojej ręce trafiła lektura „Obudzić szczęście” Susan Wiggs. Tytuł wydawał się być antidotum na wszystkie problemy. Pozostawało nurtujące pytanie: co z treścią? A co może zrobić czytelnik, aby dowiedzieć się czegoś o bohaterach i ich otoczeniu? Otworzyć książkę, rzecz jasna. Tak też zrobiłam.
Sarah Moon jest ponad dwudziestoletnią kobietą po studiach, z idealnym mężem, pracą, pieniędzmi, pięknymi ubraniami, staraniami się o dziecko i… Dodałabym „szczęściem”, gdybym mogła to zrobić, nie kłamiąc w żywe oczy. Bohaterka widzi, jak jej mąż coraz bardziej się od niej oddala. W końcu dochodzi do tego, że nie ma go przy sztucznym zapłodnieniu żony w klinice. To bolało Sarah, lecz nie okazała tego. Później tego samego dnia dziewczyna dowiaduje się, a raczej ma okazję zobaczyć, że Jack Dyle ją zdradza. Mimo to stara się działać racjonalnie, jest opanowana. Postanawia opuścić Jacka i wyjeżdża w rodzinne strony, z dala od Chicago i znienawidzonej burzliwej pogody. Powracają wspomnienia, a wraz z nimi ludzie z dzieciństwa. Czy szkolna gwiazda futbolu, Will, zmienił się choć odrobinę? Co porabiają dawne znajome? Jak ona dogada się z ojcem? I co zrobi Sarah, kiedy odkryje, że jest w ciąży z byłym? Życie płata różne figle, ale to ewidentnie jest rzucanie kłód pod nogi. Może nie do końca, gdyż dzieci są dla Sarah darem z niebios. Czy poprzestanie na samotnym macierzyństwie ze złamanym sercem?
Sarah Moon jest postacią, którą z miejsca polubiłam. Optymistka, odrobinę marzycielka, ale głównie realistka twardo stąpająca po ziemi. Nie widzi świata w czarno-białych kolorach, potrafi dostrzec dobre strony złego. Zachowuje się dojrzale, odpowiednio do swojego wieku, a silne uczucia wciąż nie są jej obce. Wierzy w miłość i przyjaźń. Ma pokaźną wyobraźnię, o czym świadczy jej zawód, w którym tworzy komiksy. A na dodatek trafia prosto do serca czytelnika, nakazując śledzić swoje losy z zapartym tchem. Jack Dyle to hipokryta, podły człowiek, który może w głębi serca kryje jakieś ludzkie odruchy, z pewnością nie zabłysł w tej powieści. Nie dla mnie. Owszem, po części go rozumiałam, jednak nie mogę pojąć jego tłumaczeń. Wystarczyło porozmawiać. Cóż, czasem przerasta to siły niektórych. Aurora momentami mnie denerwowała, choć jest niewiele młodsza. Trudno mi faktycznie postawić się na jej miejscu. Will jest moim ulubionym bohaterem. Narracja prowadzona w trzeciej osobie skupia się na pierwszoplanowych postaciach, co ułatwia poznanie każdej z nich. Will Bonner swoją wewnętrzną zmianą i nowym charakterem zjednał mnie sobie. Zdecydowany, wiedzący, czego chce, wychowujący samotnie nastolatkę, pracujący. Biorąc pod uwagę jego przeszłość z czasów liceum, zyskałam nadzieję na lepszą przyszłość wielu moich kolegów.
Użyję dość topornego słownictwa, ale Susan Wiggs odwaliła kawał dobrej roboty. Jak Nicholas Sparks jest dla mnie mistrzem romansu, tak jestem skłonna obwołać panią Wiggs mistrzynią powieści obyczajowej. Zyskuje sobie zaufanie odbiorcy poprzez problemy mogące spotkać każdego. Nie faworyzuje, ukazuje prawdziwe oblicze naszej egzystencji, która bywa zarówno ponura jak i przepełniona szczęściem. Jeśli szukasz czegoś, co da Ci siłę, przywróci nadzieję… „Obudzić szczęście” Susan Wiggs spełni Twoje oczekiwania, a nawet je przewyższy. Obudź się, masz życie do przeżycia.

12. Shadow
Wschodzący Księżyc

Do pierwszej części serii autorstwa Keri Arthur,,Zew Nocy” podchodziłam niepewnie. Dlaczego? Tylnia okładka mówi, że w książce znajduje się duża dawka erotyzmu co nie spowodowało zbytnio optymistycznego nastawienia. Nie lubię takich książek i już. Ta jednak jest inna…

Riley Janson nie jest normalnym wilkołakiem, jak wszyscy uważają. Jest połączeniem wilkołaka i wampira, dhampirem, rzadko spotykanym gatunkiem. Przeważa w niej natura wilkołaka co powoduje, że gdy zbliża się pełnia, ciężko jej się oprzeć pragnieniu i burzy hormonów. Na co dzień pracuje w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, gdzie jej brat bliźniak jest Strażnikiem, ochraniającym ludzi poprzez zabijanie. Riley nie chce być kimś takim jak jej brat, lecz nie zawsze dzieje się po naszej myśli. Gdy jej brat Rhoan znika w trakcie misji, a na progu jej mieszkania spotyka pociągającego i nagiego wampira, wie, że zbliżają się kłopoty.

,,Wschodzący Księżyc” jest ciekawą pozycją wśród powieści paranormal romance. Przeznaczona jest dla znacznie starszych czytelników, tzn. nie wyobrażam sobie np. 13latki czytającej książkę Keri Arthur. Mogło by to grozić trwałym uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym. Zawiera dużo pikantnych scen, co mnie zaskoczyło, bo po opisie spodziewałam się ich mniejszej ilości.

Doceniam pomysł autorki. Wampiry uważane są przez wilkołaki za śmierdzieli i obrzydlistwa, wilkołaki przez wampiry za ‘’zdziry”. Ciekawa interpretacja… Wilkołaki mają swoje pragnienia i często wybywają do klubów by je zaspokoić. Nawet z wampirami. Pragnienie to nasila się w czasie pełni i nie daje im wytrzymać. Zdziwiło mnie też to, że każdy z wilków ma po kilka kochanków.

Główna bohaterka Riley jest 29-latką twardo stąpającą po ziemi. Ma dwóch kochanków, po czasie nawet trzech, by zaspokoić jej potrzeby. Jak już wcześniej wspomniałam, jest dhampirem, co daje jej nieograniczone możliwości. Może zamienić się w cień, pić krew, zmienić się w wilka, przewidywać przyszłość. Jest, na dobrą sprawę, jedynym bohaterem ,,Wschodzącego Księżyca”, który mnie zaciekawił.
Interesujących panów nie znalazłam. Queen jest zbyt pociągający, zbyt idealny; Talon-zbyt porywczy i agresywny; Mischa- zbyt fałszywy, a brat Riley zbyt nijaki. I to tyle w stosunku do przedstawicieli płci męskiej.

Akcja pędzi nie przerwanie, zapewniając czytelnikowi zajęcie na kilka godzin. Książka jest bardzo wciągająca. Została napisana przystępnym językiem, bez żadnych niepotrzebnych ubarwień. To powoduje, że szybko przemykamy przez książkę, a wartka akcja nie pozwala na znudzenie.

Jedynym, co mnie irytowało, był momentami nieco zbyt ordynarny język, i za dużo erotyki. Mogło by się wydarzyć więcej, a tak, może połowa książki została zajęta przez opisy, z których niektóre powodowały, że książkę chciałam odłożyć.

,,Wschodzący Księżyc” jest bardzo dobrą powieścią, którą przeczytać się powinno. Tylko, zaznaczam, jest przeznaczona dla starszych czytelników. Mnie przypadła do gustu i z chęcią sięgnę po następne części. Jak najbardziej polecam!

13. IWannaKissYou
Nieziemska

"Tak nieziemska jak pierwszy pocałunek chłopaka ze snów..."

"Nieziemska" opisem nie zachwycała. Okładka miła dla oka, ale nie zwracam zwykle na nią uwagi. Odwlekałam pójście z nią do kasy bardzo długo, ale gdy już kilka godzin po kupieniu miałam ją przeczytaną, z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że to było bardzo pożytecznie wydane prawie czterdzieści złotych. "Nieziemska", pierwsza książka Cynthii Hand, rozpoczyna trylogię o anielitce zmagającej się z ludzkimi uczuciami. Do tej pory prawa do powieści zakupiło zaledwie sześć krajów, ale jestem prawie pewna, że gdy do innych państw dotrze informacja, jak "Nieziemska" zawładnęła sercami nastolatek, popularność Cynthii Hand oraz jej serii zdecydowanie wzrośnie. Spotkałam się z opinią gdzie ktoś napisał, że ta książka została napisana po to aby stać się bestsellerem. Czy aby na pewno?

Clara Gardner jest z pozoru zwykłą nastolatką. No, może silniejszą, zdolniejszą i szybszą od innych, a jedna czarta jej krwi to krew anielska, ale nadal nastolatką. Anielici, tacy, jak ona, pół anioły czy anioły w jednej czwartej żyjące na Ziemi mają do wykonania zadanie. Misję, od której zależy wszystko. Całe życie czekają, aż dostaną wizję pomagającą naprowadzić ich na właściwy trop. W momencie rozpoczęcia książki Clara właśnie taka wizję dostaje. Chłopak, około siedemnastoletni stoi wśród drzew. Sosen wydmowych. Wokoło pożar, a Clarze nie trudno jest domyślić się, że jej zadanie polegać ma na uratowaniu chłopaka. Razem z matką i o dwa lata młodszym bratem, Jeffreyem przeprowadza się ze słonecznej Kaliforni do zmiennego Wyoming.

Czy to przeznaczenie, czy szczęście sprawia, że dziewczyna wiele szukać nie musi? Już z pierwszymi chwilami w Wyoming namierza samochód właściwego chłopaka, i na dodatek okazuje się, że będą chodzić do tego samego liceum. Teraz trzeba tylko czekać. Clara zaczyna mieć względem Christiana, chłopaka z wizji uczucia jakie ma większość dziewczyn do niedostępnych, zajętych przez ładną chearleaderkę przystojnych chłopców. I tu zaczyna się wada książki. Schemat jak z typowej opowiastki dla nastolatek: nowa, zagubiona dziewczyna, kilka nowych przyjaciółek, chłopak do którego można wzdychając i wredna jędza. Na szczęście autorka robi przeskoki w akcji, więc nawet jeśli książka zaczęła się w listopadzie, po mniej więcej połowie są już wakacje - czyli Christian, który stał się dla niej ostatnio prawdziwym przyjacielem, Angela, Wendy... wszyscy wyjeżdżają. Zostaje tylko niesamowicie irytuący brat bliźniak Wendy, Tucker. Co wydarzy się miedzy tą dwójką? Co z misją Clary teraz, gdy poczuła coś do innego? Co jeśli dwa pożary wybuchną naraz? Co jeśli Christian nie jest tym, kim Clara myśli, że jest? Na szczęście w pierwszej części znajdujemy odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania.

Narracja książki jest pierwszoosobowa, opowiadana z punktu widzenia Clary, jednak dziewczyna nie "przynudza" nie marzy o niepotrzebnych rzeczach, które są tylko po to, by książka była dłuższa. Jest konkretna i mimo, że nie zawsze wie czego chce, jest główną bohaterką którą mogłabym ewentualnie polubić. W książce Cynthii Hand każdy bohater, nawet ten nieistotny ma swoje pięć minut... czy linijek. Bardzo fajnie pokazana jest więź pomiędzy Clarą a wiernymi przyjaciółkami, no i oczywiście jej relacje z Christianem oraz Tuckerem. Osobiście skłaniam się zdecydowanie ku temu drugiemu, ale jeśli ktoś od przystojnego łobuza woli przystojnego marzyciela, może się za mną kłócić. Irytowała mnie za to matka Clary z tymi tajemnicami i rzeczami i o których nie chciała córce powiedzieć. Czy to dziwne, że dziewczyna się interesuje? Do Jeffreya nic nie mam ale bardzo polubiłam także Angelę i Wendy.

Tak więc, podsumowywując "Nieziemska" okazała się lekturą, którą zdecydowanie mogę zaliczyć do grona moich ulubionych. Rzadko kiedy spotyka się taka książkę, że tuż po przeczytaniu chcesz już przeczytać ją po raz kolejny. Akcja nie nudziła, mimo, że czasami jej po prostu nie było, brak zbędnych opisów i sceny na których nie sposób uronić łezki - czy takiej książce można dać ocenę poniżej 9/10? Z niecierpliwością wyczekuję drugiej części tej trylogii bo chcę już więcej Tuckera jednak zdołowało mnie to, że wydawnictwo Amber nie planuje ciągu dalszego w tym roku, jeśli w ogóle... ;( Polecam!

14. @lma
Czerwień Rubinu

Podróże w czasie to nieczęsto spotykany motyw w książkach. Podjęła się go niemiecka pisarka, Kerstin Gier, która ma na swoim koncie książki dla starszych czytelników, tłumacząc w wywiadach, że wampirów jest po prostu ostatnimi czasy za dużo. Święta racja, dlatego też z ogromnym entuzjazmem zabrałam się za czytanie.

Gwendolyn ma szesnaście lat i jest dobrą uczennicą. Prowadzi na pozór normalne życie nastolatki... Jednak jej rodzina skrywa bardzo ważny sekret. Od lat w jej rodzinie rodzą się "podróżnicy w czasie", którzy mają w sobie gen umożliwiający właśnie podróżowanie do przeszłości.
Charlotte, kuzynka Gwendolyn, miała odziedziczyć gen podróży. Była na to przygototwywana od kiedy sięga pamięcią. Cała rodzina oczekiwała z niecierpliwością i ekscytacją na ten dzień, a każde mdłości wprawiały wszystkich w euforię (mdłości u podróżnika oznaczają spontaniczny, niekontrolowany wręcz przeskok w czasie). Jednak wszystko się komplikuje w momencie, gdy właśnie to Gwen przeskakuje w czasie. Rodzina z niedowierzaniem przyjmuje fakt, że to właśnie ona, ta niepozorna i kompletnie nieprzygotowana dziewczyna, będzie podróżować w czasie by wypełnić super ważną misję. Dużym problemem może okazać się fakt, że Gwen jest kompletnie nieprzygotowana i całkowicie niezorientowana o podróżach w czasie, w przeciwieństwie do swojej kuzynki, Charlotty. Czy dziewczyna mimo braku predyspozycji poradzi sobie z tą ważną misją?

Czytanie tej książki to niesłychana przyjemność, daję słowo. Styl autorki bardzo mi się spodobał, czytało się niezwykle przyjemnie, bez większych zgrzytów. Narracja jest zabawna, lekka i interesująca, tak samo jak główna bohaterka. Gwen to normalna, nieco roztrzepana dziewczyna o dobrym sercu. Najbardziej przypadły mi do gustu dialogi pomiędzy Gwen a jej przyjaciółką, Leslie.

Czytając tę książkę wprost nie mogłam się oderwać. To kompletnie jak czekolada, które pałaszujesz ze smakiem, aż w końcu ze smutkiem orientujesz się, że to już koniec... Tak samo jest właśnie z tą książką, na szczęście na jesień ma ukazać się druga część, na którą już z utęsknieniem zaczynam czekać.
To sympatyczna, zabawna, wciągająca książka. Niezmiernie się cieszę, że pojawiają się książki nie tylko z modnymi wampirami. Mimo że fabuła była nieco przewidywalna, to nie przeszkadzało mi to, gdyż wykonanie usatysfakcjonowało mnie. Jestem ciekawa jak autorka poprowadzi dalej tę historię i jak rozwiną się losy Gwen i Gideona.

Pokochałam większość bohaterów, na czele oczywiście z główną bohaterką, która jest absolutnie wspaniała. Gideon również wzbudził we mnie sympatię. Każda z postaci jest niepowtarzalna i wiarygodna.
Mamy też oczywiście wątek miłosny, który naprawdę cieszy, bo nie jest przesłodzony i przesadzony. Jest uroczy, rozwijany a momentami zabawny.

Na dużą uwagę zasługuje wydanie książki - piękna okładka autorstwa Katarzyny Borkowskiej (autorka wielu okładek np. Wydawnictwa Znak) przykuwa wzrok. Ach, ta książka oprócz swojej funkcji rozrywkowej, cieszy również wzrok.

Jak dla mnie to taka "świeżynka" na rynku wydawniczym, bo zewsząd atakują nas masowo wampiry, łaki, umarlaki... a tu po prostu podróże w czasie. I bardzo dobrze. To fantastyczna książka z mnóstwem przygód w sam raz na leniwy wieczór, bądź leżakowanie w słoneczku.
Moja rada: czytać, czytać i jeszcze raz czytać! Dajcie się ponieść w wir przygód w czasie. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni

Ocena ogólna: 9/10

P_O_L_E_C_A_M dnia Śro 16:47, 01 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalia97.keep.pl
  •