But I still search for Your sweet lips...
30 październik 2012
Opis: SPOILER Sometimes being the grim reaper really is that. Grim. And since Charley’s last case went so awry, she has taken a couple months off to wallow in the wonders of self-pity. But when a woman shows up on her doorstep convinced someone is trying to kill her, Charley has to force herself to rise above. Or at least get dressed. She quickly realizes something is amiss when everyone the woman knows swears she’s insane. The more they refute the woman’s story, the more Charley believes it. In the meantime, the sexy, sultry son of Satan, Reyes Farrow, has been cleared of all charges. He is out of prison and out of Charley’s life, as per her wishes and several perfectly timed death threats. But his absence has put a serious crimp in her sex life. While there are other things to consider, like the fact that the city of Albuquerque has been taken hostage by an arsonist, Charley is having a difficult time staying away. Especially when it looks like Reyes may be involved. Just when life was returning to normal, Charley is thrust back into the world of crime, punishment, and the devil in blue jeans.
Trudno się nie zżyć z serią, jeśli z tomu na tom coraz bardziej lubisz nie tylko głównych bohaterów, ale również tych pobocznych. Charley jak zwykle miejscami popełnia głupie decyzje, czym nieustannie przypominała mi Stephanie Plum, a w chwili, w której ta myśl pojawiła się w mojej głowie, to jakoś tak z większym przymrużeniem oka zaczęłam spoglądać na te potknięcia. W tym tomie nastąpiło jak dla mnie wyjaśnienie jeszcze jednej cechy charakteru bohaterki, która wcześniej mogła niektórych irytować. Mnie zastanawiała. Otóż chodzi mi o to, że każdą niemal sytuację sprowadza do żartobliwego tonu, szczególnie te zagrażające jej życiu, po czym nie poświęca tym sprawom zbyt wiele czasu na przemyślenie. Inaczej było, kiedy zagrożona była osoba trzecia, wtedy Charley była o wiele poważniejsza (czy już wspominałam, że dziewczyna pod tą cwaniacką i humorzastą skórą ma naprawdę dobre serce?).
SPOILER Po torturach Walkera Charley zamknęła się w domu na dwa miesiące, a po wyjściu z mieszkania zaczęła miewać ataki paniki oraz wymiotować ze stresu na silniejsze zagrożenie. Wg Reyes'a Charley zaczęła odczuwać coś, co wcześniej zdarzało jej się dość rzadko - strach. Takie wyjaśnienie naprawdę ma sens, a zmianę w bohaterce widać przy tym bardzo dobrze.
Po wydarzeniach w trójce Charley jest jednocześnie bardziej wrażliwa oraz bardziej zamknięta w sobie i zdecydowana. To już pisałam przy wpisie o Dresdenie, więc nie będę się bardzo powtarzać, ale jak dla mnie to jest zawsze ciekawy etap w życiu postaci - kiedy są bardziej zdeterminowane i na granicy wybuchu.
Niezmiennie jestem trochę zafascynowana osobą Reyes'a. I nie mówię tu o ciągłych powtórzeniach autorki, opisujących jego wstrząsająco seksowną fizjonomię (po 3-4 razie zaczynam już przez kolejne przebiegać tylko wzrokiem), ale o kreacji jego postaci. Myślę, że w tej kwestii Jones odwaliła całkiem niezły kawał roboty, podoba mi się wyjaśnienia jego pochodzenia oraz nieoczekiwany, oraz smutny, przebieg wydarzeń w jego ziemskim życiu. Podoba mi się, że jest dumną osobą, ale nie w głupi i napuszony sposób, dzięki czemu nie daje się ciągać na smyczy nawet Charley. Podoba mi się, że nie gada po próżnicy, a o jego uczuciach stanowią czyny, a nie słowa, które są nierzadko dość ostre. I w końcu podoba mi się, że pomimo jego poczucia własności nad Charley nie odgrywa roli ponurego stalkera, który robi aferę o jej jakiekolwiek kontakty z płcią przeciwną, a kiedy dziewczyna każe mu się odwalić, to robi to, trzymając nadal pieczę nad jej bezpieczeństwem. Nie narzuca się - o, tego wyrażenia mi brakowało. Bo ma też swoją dumę.
W czwórce Jones dała Charley świetną sprawę, której zakończenie naprawdę szczerze mnie zaskoczyło oraz zasmuciło, szczególnie przez SPOILER współczucie dla Artiego oraz jego niespełnioną miłość do Harper. Samo rozwiązanie i złożoność intrygi w trójce była lepsza, podczas gdy w czwórce była bardziej emocjonalna, lecz podobnie dobra.
Autorka nie zapomniała o wątku nadnaturalnym oraz walce z demonami, co zwolniło swoje tempo w trójce, a w czwórce przybrało o wiele szybszy obrót. Nareszcie Padło kilka nowych wyjaśnień, np. o pochodzeniu Charley (ta część mi się wybitnie podobała i jestem żądna kolejnych szczegółów ), czy też o samych demonach i nadchodzącej wojnie, ale spowodowało to tylko nagromadzenie następnych pytań.
Na przykład: SPOILER
1. Czemu właściwie Charley została zesłana na Ziemię? Reyes twierdzi, że po to, by zabić jego, bo wiedzieli, że się tu znajdzie. Ale on znalazł się na Ziemi tylko dla Charley. Zakręcone to.
2. Lucyfer wysłał syna konkretnie po Charley, o czym on zapomniał, ale i tak po drodze się w niej zakochał. Demony liczą na to, że się połączą i razem utworzą bezpośrednią drogę do Niebios. Czemu w takim razie próbują ich zabić? Czy chodzi o to, że połączone muszą zostać ich dusze, które nie są uwięzione w ludzkich ciałach?
3. Bardzo podobała mi się koncepcja rodziny Charley, która zamieszkuje inny plan. Czy wszyscy tam są portalami? Fajny pomysł.
4. Czemu Reyes postanowił narodzić się dla Charley na Ziemi i wtedy do niej dotrzeć? Nie mógł się z nią spiknąć w innym wymiarze? A może wtedy, wiedząc kim jest, nie chciałaby mieć z nim nic do czynienia? Może liczył na to, że po narodzeniu na Ziemi zapomni o tym drobnym aspekcie i spojrzy na niego świeżym okiem. Po raz kolejny - zakręcone to. Zastanawiam się, czy autorka się już w tym nie pogmatwała. Liczę na spore wyjaśnienia z jej strony w kolejnych częściach.
5. Charley wciąż natyka się na stwierdzenia, że koniec świata rozpocznie osoba udająca człowieka. Każde takie kolejne teksty ewidentnie wskazują na Reyes'a, dlatego mam nadzieję, że autorka mnie w tym zaskoczy i pokaże, że chodzi o kogoś innego, kogo się nie spodziewałam.
To jest naprawdę świetna seria, która mimo sporej ilości potknięć (z czego najbardziej wkurzające są powtórzenia) zapewnia dobrą rozrywkę. Ja tam nieraz przy niej wybucham śmiechem.